Helena Rubinstein i “Valeze”

Helena Rubinstein i “Valeze”
O kobiecie, która wzniosła dbanie o urodę na zupełnie nowy poziom pisałam już na Modowych Opowieściach dosyć dawno temu, w maju 2015. Dziś chciałabym nieco zagłębić się w temat jej fenomenu.
Helena Rubinstein podzieliła cerę ta trzy typy (sucha, tłusta, normalna) zwracała uwagę na to, jak warunki atmosferyczne wypływają na skórę twarzy i proponowała zabiegi, które miały cofnąć działania wiatru, słońca, a nawet… upływającego czasu. Doradzała kobietom, by makijaż nakładały tylko na czystą cerę i używały najpierw kremu-bazy. Napisała nawet książkę „Jak stworzyć piękno” (Beauty in the making / Comment se fait la beauté) pełną szczegółowych rad i wskazówek dotyczących sekretów urody, którą dostawały za darmo klientki jej salonów.
„Piękno nie dzieje się samo – trzeba je zrozumieć, dbać o nie i utrzymać.”
– Helena Rubinstein
Na początku XX wieku Helena zdecydowała się podbić Europę. Opuściła Australię, gdzie zaczynała karierę i wyjechała do Londynu, by otworzyć kolejny salon urody. Pod numerem 24 przy Grafton Street powstało miejsce, w którym każda dama mogła „wyleczyć” wszystkie niedoskonałości swej urody.
 “Po co się starzeć?” Reklama z czasopisma “Femina” z 1931 roku. 
“Piękno dzięki nauce” Reklama z czasopisma “Les Modes” z 1913 roku. ( W tym cudowny sposób na pozbycie się podwójnego podbródka – ten problem zdawał się wyjątkowo często trapić ówczesne damy)
“Młodość, Młodość” Reklama z “Vogue” z 1922 roku. Zdjęcia udostępnione przez blog z modą młodzieżową United4
Rubinstein do tematu piękna podchodziła naukowo – podobno konsultowała się nawet z Marią Curie-Skłodowską. Cały swój sukces zawdzięczała magicznemu kremowi „Valeze”, dzięki któremu, jak pisano, w ciągu kilku lat polepszył się stan skóry kobiet w Europie.
Valeze miał powstać, gdy pewien doktor Lykuski odnalazł w Karpatach tajemniczą roślinę, z której w laboratorium udało się uzyskać magiczny składnik, prawdziwe remedium na wszelkie kłopoty z cerą. Krem ten cieszył się tak ogromnym sukcesem, że jego nazwa stała się synonimem marki, a większość produktów miała słowo„Valeze” w nazwie.
“Skinfood Valeze” miał czynić cuda – przywracać piękno skórze bez względu na wiek, wygładzać zmarszczki, poprawiać koloryt, usuwać wągry i zaczerwienienia. Ten sam produkt można było stosować do wszystkich typów cery, Rubinstein radziła, jak użyć go, gdy ta jest zbyt sucha, tłusta lub podrażniona.
 Wnętrze Maison de Beauté Valeze przy Rue Saint-Honoré 255. “Les Modes” 1914 rok.
W 1912 roku Helena zdecydowała się otworzyć kolejny salon urody, tym razem w Paryżu. La Maison de Beauté Valeze powstał przy Rue Saint-Honoré 255. By przyciągnąć do siebie Paryżanki, tłumaczyła, że sama dbałość o higienę nie wystarczy – higiena nie sprawi, że znikną zmarszczki, a cera nabierze delikatnej miękkości. Za to oferowane przez nią produkty mogły dokonać tego wszystkiego. Wystarczyło udać się do jej salonu, gdzie w atmosferze luksusu i komfortu, każda klientka zostanie dyskretnie obsłużona.
 “Chroń swoje Piękno” Reklama z pisma “La femme de France” z 1929 roku. “Dla każdego typu naskórka, dla każdej kondycji cery, Helena Rubinstein, wielka specjalistka od piękna, przy pomocy nauki stworzyła produkty i kuracje “Valeze” o wielkiej skuteczności. Jeden zabieg w „Clinique de Beauté” Heleny Rubinstein pobudza uśpione piękno skóry i uwydatnia piękno linii Twojej twarzy”
W 1927 przeniosła swój salon pod numer 52* na tej samej ulicy i nazwała go „Clinique de Beauté” – nowe miejsce miało być jeszcze lepsze, skuteczniejsze i bardziej luksusowe od poprzedniego.
*Z tego co zauważyłam w reklamach prasowych, salon Heleny zmieniał miejsce kilka razy, ale brak na ten temat znaczących wzmianek, przynajmniej ja ich nie znalazłam.
Kobiety zaczęły uczyć się piękna tak samo jak tańca – dbanie o zdrowie ciała i jego urodę stawało się coraz bardziej popularne i to jeszcze przed pierwszą wojną światową. Piękno było tematem podejmowanym przez lekarzy, a samą Helenę Rubinstein określano mianem „wybitnej dermatolożki”. Szkoda, że w Polsce, kraju jej narodzin, mówi się o niej tak niewiele.

4 Comments

Dodaj komentarz